sobota, 11 października 2014

Syoss, permanent coloration, 5-29 Intensywna czerwień (Intense red)


     Cześć Dziewczyny! :)

     Od ostatniego farbowania minął już ponad miesiąc, a przez ostatnie dwa tygodnie bardzo się rozleniwiłam, jeżeli chodzi o pielęgnację koloru. Kika dni temu otrzymałam przesyłkę do Miss Shonali z rozdaniem, gdzie znalazłam farbę Syoss w kolorze 5-29 Intensywna czerwień. Wypróbowanie jej chodziło mi po głowie od dawna, tym bardziej, że kilka dziewczyn pisało mi o niej w komentarzach. :)


     Opakowanie wystarczyło w zupełność na moje włosy za ramiona (nakładałam ją na włosy naolejowane na całą noc, a następnie zwilżone wodą). Aplikacja trochę mnie zaskoczyła, bo farba jest dość rzadka, ale finalnie okazało się, że nie spływa z włosów. Przetrzymałam ją według instrukcji na opakowaniu - 30 minut.

Efekty:




Zacznę od tego, że przy czesaniu i suszeniu wyleciało mi trochę włosów, co nieco mnie przeraziło. Poza tym małym mankamentem pasma pozostają w dobrej kondycji, nie widzę uszczerbku na końcach włosów, nie ma mowy o przesuszeniu. Z koloru jestem zadowolona, czerwień jest intensywna i wyrazista, blask jest na dobrym poziomie. 

Pomimo tego, że najlepiej czuję się w czerwieni na głowie, to ostatnio zaczęła męczyć mnie pielęgnacja intensywnego koloru i zastanawiam się nad przejściem na brąz z czerwonymi refleksami. Kusi mnie farba Syoss'a 4-2 Mahoniowy brąz, ktoś używał? 
Kontynuując ciekawostki to muszę się pochwalić, że wczoraj miałam okazję stacjonarnie zaopatrzyć się w kosmetyki Balea, zdecydowałam się na szampon i odżywkę, skusiła mnie także promocja w Rossmannie i kupiłam odżywkę Isany Pure Locken. Chciałybyście coś o nich więcej przeczytać?

inspiracja
źródło ]

piątek, 10 października 2014

Liebster Blog Award


     Cześć Dziewczyny! :)

     Jakiś czas temu zostałam nominowana przez Sar ah do Liebster Blog Award, co sprawiło mi niemałą niespodziankę. W wolnej chwili usiadłam i odpowiedziałam na pytania, a post okrasiłam zdjęciami mojego autorstwa (fotografie można powiększyć poprzez kliknięcie). Mam nadzieję, że wpis przypadnie Wam do gustu. :)


1. Na co zwracasz największą uwagę na blogach?
Na początku w oczy zawsze rzuca mi się estetyka, układ i czytelność szablonu. Następnie zawsze zwracam uwagę na merytoryczny oraz ciekawy język.


2. Jakie jest Twoje największe marzenie/a?
No expectations, no disappointments jak to mówią. :>


3. Czy przykładasz dużą uwagę do wyglądu?
Tak, wygląd jest dla mnie bardzo ważną rzeczą, zarówno, jeżeli chodzi o makijaż, jak i o ubiór. Wszystkie elementy muszą ze sobą współgrać, inaczej nie będę czuła się sobą. Nie lubię przepychu, nie podążam ślepo za trendami, zawsze stawiam na klasykę, to mój styl.


4. Ile zajmuje Ci wyszykowanie się przed wyjściem z domu?
Mówiąc ogólnie, zawsze wstaję dwie godziny wcześniej przed wyjściem, by mieć czas na poranną toaletę, śniadanie, makijaż oraz ubranie się. Na sam makijaż poświęcam ok. 40 minut, zarówno przed uczelnią/pracą czy też randką/imprezą.


5. Twój znienawidzony przedmiot szkolny to?
Od czasów podstawówki nienawidziłam matematyki, co pozostało mi we krwi do dziś. Na studiach przychodzi mi się mierzyć z wieloma przedmiotami opartymi na matematyce, ale staram się nie narzekać. :)


6. Twoje ulubione zajęcie w wolnym czasie to?
Kiedy mam wolny czas tylko dla siebie lubię zrelaksować się przy lampce wina i przeczytać dobrą książkę. Niestety cierpię na brak czasu i gdy znajduję wolną chwilę to poświęcam ją też na pielęgnację ciała czy włosów. 

7. Od kiedy jesteś na Blogspocie?
Tego bloga prowadzę od maja 2014. Na Blogspocie jestem od 2010, kiedy to założyłam bloga o innej tematyce.


8. Czy chciałabyś podejmować współpracę z różnymi markami?
Nie jest to mój cel, jeżeli chodzi o blogowanie, ale oczywiście nie obrażę, jeżeli kiedykolwiek dojdzie do jakiejś współpracy.


9. Twój największy cel to?
Nie mam jednego, dużego celu, staram się realizować małe cele dzień po dniu.
Jeżeli myślę o przyszłości to chciałabym, aby udało mi się skończyć studia i w tej chwili to największy cel.

10. Czy czujesz się spełniona?
Cały czas staram się realizować, ale daleko mi do poczucia spełnienia. Nie chciałabym popaść w marazm.


11. Co cię najbardziej wkurza w zachowaniu innych ludzi?
Nic nie irytuje mnie bardziej jak wtykanie nosa w nieswoje sprawy. Nie lubię też manipulatorów.

12. Jak umalowałabyś się na pierwszą randkę?
W moim przypadku makijaż zależy od aktualnego samopoczucia, ale jeżeli chodzi o pierwsze spotkanie z mężczyzną to nie rezygnuję z mocnego akcentu na oczy lub usta. 
Całe szczęście pierwsze randki mam już za sobą. :)


13. Jakiej muzyki lubisz słuchać? 
Temat rzeka, na który mogłabym odpowiedzieć kilkustronicowym wypracowaniem. Przede wszystkim uwielbiam klasyczny rock, glam metal, pop oraz indie pop. Na mojej playliście króluje Guns n Roses, Lana del Rey, Lenny Kravitz, Motley Crue, Justin Timberlake i wielu innych wykonawców.


14. Czy zdarza Ci się odwiedzać stronę pudelek.pl? :>
Tak, czasami, gdy naprawdę się nudzę lub gdy odwiedzam serwis informacyjny zdarza mi się kliknąć w odnośnik do plotkarskich portali. :)


Postanowiłam nominować kilka blogów, starałam się, aby nie powtarzać nominacji blogów, na których czytałam już odpowiedzi na pytania z LBA. Będzie mi miło, jeżeli odpowiecie na pytania. :)

http://zabkazpedzelkiem.blogspot.com
http://redhaircontrol.blogspot.com
http://ordinaryandbeauty.blogspot.com
http://olakasieska.blogspot.com
http://moje-bubble.blogspot.com
http://miss-shonali.blogspot.com
http://malykacikcaill.blogspot.com
http://niesfornepokrecone.blogspot.com
http://agatasamulak.blogspot.com

1. Wymarzony dzień spędziłabym z...
2. Z czego jesteś najbardziej dumna?
3. Co sprawia Ci największą radość w życiu?
4. Dlaczego zdecydowałaś się na blogowanie?
5. Co jest Twoją największą pasją?
6. Gdybyś na jeden dzień mogła być kimkolwiek chcesz, to byłabyś...
7. Książka/film/zdarzenie w życiu, które zmieniło moje poglądy, to...
8. Kogo podziwiasz?
9. Gdzie i jako kogo widzisz siebie za 10 lat?
10. Piosenka, przy której się wzruszam, to...

niedziela, 5 października 2014

(17) Niedziela dla włosów: nafta


      Cześć Dziewczyny! :)

      Niedziela dla włosów została przymusowo przeniesiona na sobotę. Rozpoczęła się od naolejowania włosów olejem sezamowym na ok. 1h. Następnie umyłam je owocowym szamponem Familijnym. Na skalp nałożyłam Pharmaceris przyspieszający wzrost, a na długość mieszankę keratynowego Kallosa (łyżeczka), Nivea Long Repair (również jedna łyżeczka) i kilku kropel nafty (dzięki Caill pokochałam naftę jako dodatek do odżywek i masek - w tej postaci nie obciąża, świetnie nawilża i ujarzmia włosy). Całość przetrzymałam pod ręcznikiem ok. pół godziny. Po spłukaniu w skalp wtarłam wodę brzozową (uzupełniłam już jej zapas, w Łodzi w końcu otworzyli Auchan i mam upatrzone od dawna kosmetyki Gloria :)), a końce zabezpieczyłam jedwabiem GP. Postanowiłam też zaryzykować i po wysuszeniu włosów zawinęłam je w wysoki koczek na całą noc. 


Efekt:


Włosy są bardzo nawilżone i błyszczące. Zdjęcie zrobiłam dziś rano w biegu przed pracą, nie miałam czasu na ich rozczesanie, jednak widać, że lewa strona wygląda całkiem nieźle, natomiast prawa... Skręt gdzieś zniknął i końcówki nie wyglądały dobrze. Tak było rano, natomiast teraz po kilku godzinach włosy się "uleżały" i wyglądają naprawdę niczego sobie. 

Jak minęło Wam włosowe spa?

czwartek, 2 października 2014

Denko: wrzesień 2014


     Cześć Dziewczyny! :)
 
     Jest początek października, a więc czas na podsumowanie wrześniowych zużyć. Uszczuplanie zapasów idzie mi całkiem sprawnie, mocno ograniczyłam też zakupy pomimo tego, że Wasze recenzje nierzadko mocno mnie kuszą. :) 

Kolorówka


1. Oriflame, Master Curl Mascara - całkiem niezły tusz, jednak nie przepadam za klasycznymi szczoteczkami i zawsze używałam go w duecie z inną maskarą. Ładnie pogrubia rzęsy i dozuje odpowiednią ilość. 
Oriflame / 32,90zł

2. Golden Rose, Silk touch powder - kiedyś uwielbiałam ten puder, jednak ostatnio nie najlepiej się u mnie sprawdza. Robił nieładną maskę i zauważyłam w nim dość spore i tandetne drobinki. 
Sklepy firmowe, sklep internetowy / ok. 8,90zł

3. Iwostin, Correctin, Fluid łagodzący, cera wrażliwa - podkład nie spływa z twarzy, nie warzy się, nie zapycha. Idealnie łagodzi podrażnienia, krycie określam jako średnie - przy niedoskonałościach potrzebny będzie jeszcze korektor. 
apteki / ok. 33zł

Pielęgnacja twarzy


1. Ziaja, Liście manuka, pasta głęboko oczyszczająca - mój nr 1 wśród mocnych peelingów. Mocno oczyszcza, czasem używam jako maseczki - ładnie zwęża pory. Używam już kolejnego egzemplarza. :)
Sklepy firmowe Ziaji, drogerie, sklep www / ok. 8zł

2.Einstein, lip therapy - balsam, który okazał się być lepszy od Carmexu, ale jest również mniej wydajny. Pomimo tego to mój hit, w zapasie mam kolejne pięć słoiczków.
drogerie internetowe / ok. 3zł

3. Prefecta, Beauty mask, wygładzająca - skóra chłonie tę maseczkę, jest rewelacyjna, a ponad to zaskakująco wydajna (saszetka wystarcza na ok. 7-8 użyć).
drogerie / ok. 3zł

Pielęgnacja włosów


1. Balea, odżywka mango & aloes - niezła odżywka, z gliceryną wysoko w składzie, moje włosy bardzo się z nią lubią. Ostatnio pokochałam ją w metodzie OMO, zapach idealnie łączył się z owocowym szamponem Familijnym. 
drogerie DM, drogerie internetowe / ok. 8zł

2. Romatic, maska regenerująca - z trudem ją zużyłam, często robiła na głowie puch. Skład silikonowy, moim zdaniem nie jest warta polecenia.
drogerie / ok. 12zł

3. Farmona, Herbal Care, szampon skrzyp polny - mocny oczyszczacz, niestety odrobinę wzmagał plątanie się pasm. Mimo wszystko polubiliśmy się. 
drogerie / ok. 8zł

4. Avon, szampon 2w1 - powinien znaleźć się w pielęgnacji ciała, bo zużyłam jako żel pod prysznic. Skład okropny i nie odważyłabym się umyć nim włosów.
Avon / ok. 10zł

5.Kallos, Latte - ulubiona maska do tuningowania i do nakładania na skalp. Nie przyspieszała przetłuszczania, ale solo nie sprawdzała się zbyt dobrze. Na pewno do niej wrócę.
drogerie / ok. 10zł

Pielęgnacja ciała


1. H&M, Juicy pear body splash - mgiełka o pięknym zapachu gruszek, idealna do odświeżenia się w lato. To moje drugie opakowanie i rozpaczam, że więcej jej już nie dostanę.

2.Isana, Body Creme, Figa & Granat - bardzo przyjemny balsam, w końcu udało mi się zużyć cały słój. W przyszłości na pewno do niego wrócę. 
Rossmann / ok.10zł

3. Farmona, Orzechowy scrub do mycia ciała - bardzo mocny zdzierak o niepowtarzalnym aromacie. Pomimo parafiny w składzie w ogóle nie zostawia na skórze lepkiego filmu. Na pewno przetestuję inne wersje zapachowe.
drogerie / ok. 12zł

4.  Oceanic, Aquaselin, antyperspirant przeciw silnej potliwości - polecam z czystym sumieniem, co prawda nie mam problemów z nadmiernym poceniem się, ale ten antyperspirant blokuje wydzielanie potu na cały dzień - idealny w stresujących sytuacjach.
drogerie / ok. 20zł

5. Oceanic, żel silikonowy na blizny - najtańszy żel silikonowy dostępny na rynku. Swego czasu rewelacyjnie poradził sobie ze świeżymi i różowymi ciętymi bliznami (po trzech tygodniach nie było po nich śladu), teraz mieszam porcję ze zwykłym balsamem i stosuję na brzuch i biust jako serum. Nie pierwsze i nie ostatnie moje opakowanie. :)
apteki / ok. 25zł

6. Eveline, krem do depilacji 9w1 - nie, nie i jeszcze raz nie. Nie mam pojęcia, czym kieruję się kupując tego typu produkty, bo one nigdy nie działają na moje owłosienie. Nigdy więcej.
drogerie / ok. 10zł

7. Avon, Skin so Soft, body lotion - balsam o paskudnym składzie i okropnym zapachu, zużyłam jako balsam pod prysznic. Zdecydowanie nie polecam. 
Avon / ok. 10zł

Znacie coś z wyżej wymienionych produktów, a może coś Was zaciekawiło?

poniedziałek, 29 września 2014

(16) Niedziela dla włosów: Kallos, Venita


     Cześć Dziewczyny! :)


      Wczorajszy rytuał pielęgnacji włosów zaczęłam od naolejowania włosów na kilka godzin olejem sezamowym (po kilkunastu użyciach stwierdzam, że to olej, który moje włosy pokochały najbardziej ze wszystkich dotychczas przetestowanych). Następnie umyłam włosy metodą OMO owocowym szamponem Familijnym i odżywką Balea mango i aloes. Następnie na pół godziny nałożyłam mieszankę dwóch łyżek keratynowego Kallosa i łyżeczki Nivea Long Repair oraz pianki Venita w kolorze 33. Wszystko zawinęłam w reklamówkę, podgrzałam, spłukałam i umyłam je na koniec odżywką Balea. W skalp wtarłam wodę brzozową, a końce zabezpieczyłam jedwabiem Green Pharmacy.

Efekt:


Włosy są lśniące, a przede wszystkim niesamowicie sypkie, puszyste i nieco sztywniejsze. Wydaje mi się, że jest to zasługa Kallosa. Jeżeli tak samo będzie działał solo, to czuję, że bardzo się polubimy. :) Zdjęcie robiłam rano w biegu i nie miałam czasu na uchwycenie ich z tyłu.

A jak Wasza niedzielna pielęgnacja?

czwartek, 25 września 2014

Podkład Rimmel Lasting Finish 25HR (with comfort serum)


     Cześć Dziewczyny! :)

     Wobec podkładów jestem bardzo wymagająca i zazwyczaj z rezerwą podchodzę do kupowania nowości. Tym bardziej cieszy mnie fakt, iż udało mi się na Wizażu zakwalifikować do akcji testowania Rimmel Lasting Finish w nowej wersji - na drogeryjnej półce nawet bym na niego nie spojrzała, gdyż jako właścicielka cery mieszanej zwracam uwagę przede wszystkim na podkłady matujące - a to byłby całkiem spory błąd.


     Od producenta: 

pełne krycie
wzbogacony o "comfort serum"
uczucie nawilżonej skóry
nieskazitelna cera
trwały komfort, aż do 25h


      Aplikacja podkładu jest naprawdę przyjemna. Najczęściej robię to za pomocą zmoczonej gąbeczki lub mokrego pędzla typu flat top. Z nakładaniem trzeba się spieszyć - fluid szybko zastyga na twarzy (efekt podobny jak w przypadku True Match od L'Oreal'a). Bardzo zaskoczyło mnie jego wykończenie, określiłabym je jako półmatowe, bez efektu maski, a jednocześnie czuję, że moja cera jest nawilżona. Nie potrzebuję już dodatkowego wspomagacza w postaci kremu pod makijaż. Krycie określam jako średnie w kierunku mocnego, jak dla mnie wystarczające, do dopełnienia potrzebuję już tylko niewielkiej ilości korektora. 

lewo - saute // prawo - z 1 warstwą podkładu

Mój kolor to 100 Ivory i myślę, że dobrze komponuje się nawet z bladolicymi twarzami. :)

     Od podkładów nie wymagam dwudziestu pięciu godzin trwałości - ktoś funkcjonuje tyle na nogach (pomijając imprezy)? Najdłużej nosiłam go na twarzy 16h będąc w pracy. Po ośmiu godzinach podkład wymaga poprawki, ale moim zdaniem to świetny wynik przy mojej mieszanej cerze. Fluid nie warzy się na twarzy (tak jak Rimmel Stay Matte), nie spływa z niej, buzia zaczyna się po prostu nieładnie świecić. To co bardzo ważne - Lasting Finish nie utlenia się i nie ciemnieje w ciągu dnia. W ogólnej ocenie podkład wypada bardzo dobrze, chyba zacznę interesować się produktami innymi niż matujące. Myślę też, że właścicielki skóry normalnej i suchej będą mogły cieszyć się wspomnianymi 25 godzinami makijażu. :)

Cena to ok. 39zł/30ml w drogeriach.

Znacie ten produkt? A może używałyście jego starej wersji?

sobota, 20 września 2014

Intensywne zapuszczanie włosów: efekty po miesiącu


     Cześć Dziewczyny! :)

     Minął niemalże miesiąc, od kiedy zdecydowałam się wziąć udział w akcji zorganizowanej przez Eternity :), czas więc na małe podsumowanie osiągniętych efektów. Jeżeli jesteście ciekawe, czego używałam i jaki przyrost udało mi się osiągnąć - zapraszam do lektury. 
     Walkę o centymetry rozpoczęłam 21.08 i wtedy długość moich włosów wynosiła 36cm (pasemko kontrolne, mierzone na mokro). 

1. Wcierki (po każdym myciu, czyli co dwa dni)
10.08-11.09 Joanna, Rzepa, kuracja wzmacniająca
13.09- x Woda brzozowa

Aktualna zawartość buteleczki po Rzepie to woda brzozowa, stąd inny kolor płynu.


2.Maski odżywiające skalp (przy każdym myciu)
24.08-30.08 Mieszanka Kallos Latte + drożdże + olejek łopianowy Green Pharmacy z papryką
(na skalp, przed myciem na minimalnie pół godziny)
2.09- x Pharmaceris, Odżywka stymulująca wzrost włosów 
(na skalp, po myciu, na minimalnie pół godziny)



     Jak widać, pielęgnacja jest dość intensywna. Postawiłam przede wszystkim na zewnętrzne odżywianie skalpu, bo z doświadczenia wiem, że to najszybciej pobudza moje włosy do wzrostu. Najbardziej z wymienionych produktów polubiłam maskę Pharmaceris (za piękny, męski zapach, niezły skład - przyczepiam się tylko do tego, że przyspiesza przetłuszczanie się włosów) oraz wodę brzozową (również za to, że umila mi pielęgnacje swoim cudownym zapachem). Czas na trochę liczb: włosy zmierzyłam wczoraj (19.09) po myciu, na mokro i pasemko kontrolne liczy sobie teraz aż 38,3cm (czyli przybyło mi aż 2,3cm). Jak dla mnie to świetny wynik (udało mi się uzyskać dodatkowy centymetr, standardowy przyrost na miesiąc to około 1-1,2cm), i być może uda zrealizować mi się moje ciche marzenie, że do końca akcji (20.12.14) osiągnę długość 45cm


Plany na kolejny miesiąc:
  • postaram się mieszać maskę Pharmaceris z drożdżami i kłaść ją przed myciem (na tyle, na ile pozwoli mi na to czas wolny od pracy i uczelni);
  • kurację wodą brzozową chcę kontynuować jak najdłużej (może to dziwne, ale w Łodzi trudno mi ją znaleźć :D);
  • kilka dni temu wróciłam do olejowania przed myciem olejem sezamowym (jestem nim zachwycona, u mnie efekty są widoczne od razu i pobił ulubiony do tej pory olej z czarnuszki);
  • postaram się po każdym myciu stosować płukankę z octu jabłkowego i w granicach możliwości z siemienia lnianego.



Jakie są Wasze niezawodne sposoby na przyspieszenie porostu?
Może znacie jakiś z wyżej wymienionych produktów?

poniedziałek, 15 września 2014

(15) Niedziela dla włosów: W końcu rozpieszczam włosy! :)


     Cześć Dziewczyny! :)

     Dawno nie gościła tutaj Niedziela dla włosów - trochę straciłam zapał do pielęgnacji i pasję do włosów, a odżywianie ograniczało się jedynie do szamponu, odżywki silikonowej i dokarmiania skalpu (przynajmniej tego sobie nie odpuściłam). Odzyskałam jednak siły do walki, a weekendowa pielęgnacja była podwójna i zaczęła się już w sobotę rano. Na umyte włosy Biovaxem nałożyłam maskę Pharmaceris na skalp, Nivea Long Repair na długość, zrobiłam sobie płukankę z octu jabłkowego, następnie na pasmach wylądowała pianka nawilżająca Pantene b/s i jedwab. Efekt był całkiem zadowalający, bardzo zależało mi na nienagannym wyglądzie przed spotkaniem i włosy nieźle się spisały. Przede wszystkim jestem zaskoczona działaniem płukanki z octu - ostatni raz używałam jej jako rudowłosa (miksturę zachwalała fryzjerka), ale wtedy miałam wrażenie, że zamiast zamykać łuski, tylko bardziej je otwiera - teraz wiem, że była to wina degażowania włosów brzytwą, które po każdym myciu przypominały jeden wielki puch. Teraz faktycznie widzę, że włosy po takiej płukance są mega wygładzone. Ze złych obserwacji zauważyłam, że Long Repair przestała pasować moim włosom... Poza tym Pharmaceris przyspieszająca porost bardzo przyspiesza też przetłuszczanie (włosy wytrzymują max. 1,5 dnia) czym jestem niemile zaskoczona, bo nie mam problemów z nadmiernym obciążaniem włosów i skalpu przez maski, nawet tych o bogatym składzie. Z tego powodu przechodzę do właściwej Niedzieli dla włosów, która odbyła się wczoraj. :)




Na godzinę naolejowałam włosy olejem sezamowym (dzięki Ci Lidlu za tydzień azjatycki!). Następnie umyłam skalp szamponem Farmony ze skrzypem polnym. Zainspirowana ostatnim wpisem Anwen z serii NDW na długość nałożyłam mieszankę 2 łyżeczek Kallosa Latte (który o dziwo zaczął świetnie działać na moje włosy solo, jeszcze miesiąc temu był dla nich zbyt ubogi w składniki odżywcze) oraz 1 łyżeczki mleczka kokosowego (dzięki Lidlowi, po raz drugi). 
Zmyłam po pół godzinie, w skalp wmasowałam wodę brzozową (Joanna już się skończyła, więc czas na nową wcierkę), na końcówki poszła odrobina jedwabiu GP i zaczęło się suszenie. 

Efekt:


Włosy były bardzo miękkie, nieco się spuszyły (wina mleka kokosowego, chociaż z olejem kokosowym bardzo się lubimy), jednak po paru godzinach puch minął, a widoczne jest dociążenie.
Bardzo spodobał mi się ten efekt lekkości i na pewno jeszcze nie raz wykorzystam mleczko w masce do włosów. Niestety w nocy byłam tak zmęczona, że wyleżałam się na moich końcówkach, przez co wyglądają, jak wyglądają... 

Postanowiłam znów wrócić do regularnego olejowania i do przyłożenia się do bogatej pielęgnacji. Ostatnio wymagałam od włosów zbyt dużo, nie dając im praktycznie nic od siebie, poza sklepową odżywką.

Znalezione w sieci... Kto jeszcze chce podziękować swoim włosom? :)

     P.S.: Niestety, przez przykrych ludzi, niemających własnego życia jestem zmuszona włączyć moderację komentarzy... Nie mam tu bynajmniej na myśli komentarzy zawierających krytykę. Mam nadzieję, że nie będzie to Wam, Czytelniczkom przeszkadzało, choć nie ukrywam, komplikuje mi to trochę obraz tego, jak chciałabym, aby wyglądał blog.

czwartek, 11 września 2014

Słodycze na diecie (cz. II): brownie & lody


     Cześć Dziewczyny! :)

     Przygody ze słodyczami na diecie - odcinek numer 2. Obecnie jestem już wyleczona z mojego słodyczoholizmu i do słodkości absolutnie mnie nie ciągnie, powiem więcej - czekolada mi nie smakuje. Z tego powodu, kiedy już decyduję się na posiłek a'la deser to staram się, by był jak najbardziej pełnowartościowy i zdrowy. Wizyta w moim ulubionym sklepiku z ekologiczną żywnością zainspirowała mnie do zrobienia brownie w lekkiej wersji.


Brownie z kaszy jaglanej

1/2 szklanki kaszy jaglanej
1 szklanka wody
szczypta soli
3 jajka
50ml oleju rzepakowego 
1/4 szklanki mleka 3,2%
3 łyżki miodu
1/2 szklanki kakao 
1 łyżeczka koncentratu mąki bezglutenowej (lub proszku do pieczenia)

50g skórki pomarańczowej 
1/4 szklanki orzechów pekan
1/4 szklanki pistacji


Kaszę kilkakrotnie płuczemy. Zalewamy szklanką wody i gotujemy na małym ogniu do miękkości (do wygotowania się wody). Czekamy aż ostygnie, następnie dokładnie blendujemy. 
Do miski wrzucamy: sól, jajka, olej, mleko, miód, kakao, mąkę (proszek do pieczenia) i dokładnie mieszamy (ja z lenistwa posłużyłam się blenderem). Do kakaowej "masy" dodajemy kaszę i znów dokładnie blendujemy do połączenia się składników. Wrzucamy skórkę pomarańczową, mieszamy łyżką. Ciasto wylewamy na blachę, a na wierzchu układamy orzechy (oczywiście można zastąpić je innymi niż te w moim przepisie). Wkładamy do rozgrzanego piekarnika (180°C) i pieczemy 45 minut (do suchego patyczka).


Jaglane brownie to typowo ciężkie i mokre ciacho - zupełnie jak amerykański oryginał. Jest bardzo aromatyczne, ja przy moim zakatarzonym nosie cały czas czuję niesamowity zapach czekolady. Wytrawne brownie (przez małą ilość miodu) idealnie może zastąpić drugie śniadanie lub podwieczorek. 


A jeżeli chcemy podać deser w pełnym znaczeniu tego słowa, polecam zaserwowanie brownie z najzdrowszymi i najszybszymi lodami pod słońcem.



                                                                                                                                        Podstawą lodów będzie zamrożony i dojrzały banan. Lody przyrządzamy bezpośrednio przed spożyciem, więc owoc powinien wylądować w zamrażarce co najmniej 2h przed podaniem. Obierzcie go jednak najpierw ze skórki - zdejmowanie jej z takiego zamrożonego nie należy do najłatwiejszych czynności, sprawdziłam to. :)


                                                                                                                                                                                Do miseczki wrzucamy garść ulubionych zamrożonych owoców. U mnie były to maliny.



                                                                          Dodajemy kawałki banana, dokładnie blendujemy... i gotowe!


Jeżeli macie ochotę na lody w wersji czekoladowej - nic prostszego. 
Zamrożony banan, łyżeczka kakao, łyżeczka miodu.

Pamiętajcie, że podstawą tych lodów jest banan i możemy dowolnie modyfikować i miksować smaki. To on jest odpowiedzialny za niepowtarzalną konsystencję deseru (jest bardziej kremowa, nie przypomina klasycznych sorbetów).