Cześć Dziewczyny!
Dziś nieco leniwy dzień, więc postanowiłam zaprezentować nowości w mojej kolekcji, których ostatnimi czasy trochę się nazbierało. Zapraszam do lektury! :)
W walce o zdrowe włosy:
Szampon Biovax do włosów farbowanych. Nie jestem zwolenniczką szamponów bez SLS/SLES, lubię czuć mocne oczyszczenie, a produkty z delikatnymi detergentami (Facelle czy szampon Babydream) robią na mojej głowie jeden, wielki, przesuszony kołtun. Kiedyś testowałam już jeden Biovax z keratyną, i odczucia miałam raczej neutralne, dlatego w okresie letnim (kiedy tylko zdenkuję mój szampon jajeczny z BigoSpa) postanowiłam przetestować delikatny szampon. Oczekuję od niego dokładnego oczyszczenia, i tego, żeby nie plątał mi włosów, więcej do szczęścia nie potrzebuję. :)
Naczytałam się tak wiele o tej odżywce, że zapragnęłam ją przetestować, mimo, iż moje włosy niespecjalnie lubią proteiny. Mam zamiar używać jej z wyżej wymienionym szamponem, mam nadzieję, że spisze się dobrze.
Pod ostatnim postem z serii niedzieli dla włosów wiele Dziewczyn polecało mi zmianę sposobu zabezpieczania włosów. Zainwestowałam więc w jedwab z Green Pharmacy (jedwab bez jedwabiu, a co!). Skusiły mnie dobre opinie na jego temat, no i oczywiście skład pełny olejków, mam nadzieję, że poradzi sobie z moimi niesfornymi końcami.
Myślę jeszcze nad zakupem Biovaxu, jednak nie mogę zdecydować, czy lepsze będzie serum A+E, czy też Silk... Miałyście do czynienia z tymi produktami? Co bardziej polecacie?
Do pielęgnacji ciała:
Latem nie lubię używać ciężkich i mocno nawilżających balsamów, w ciepłe dni stawiam na blask. :)
Balsam BB do ciała dobrze komponuje się z moją bladą skórą, pomimo tego, iż jest to produkt dla kobiet o ciemnej karnacji.
Oba produkty urzekły mnie swoim zapachem, nie wiem co ma takiego w sobie, ale najchętniej wąchałabym te balsamy non stop... Całe szczęście, jest on wyczuwalny przez dość długi czas na skórze!
Kolorówka:
Błyszczyki to moje małe uzależnienie, jednak w ostatnim czasie w moje ręce wpadły tylko cztery sztuki.
Avon, plump pout: Mam jego bezbarwną wersję, dlatego zdecydowałam się na kolejną sztukę. Żałuję, że tak późno odkryłam te błyszczyki, uwielbiam je za efekt mrowienia!
Essence, XXXL longlasting lipgloss: Coś tu jest nie tak... O ile nr 1 i 4 jestem zachwycona, tak nr 3 to jakaś pomyłka. Kolor nie rozkłada się równomiernie, wchodzi w zmarszczki na ustach i nieładnie się warzy. Jestem na NIE.
Maybelline, Color Sensaltional: Bardzo przyjemny błyszczyk, ma piękny połysk i ciekawie odbijające światło drobinki. Nie daje praktycznie żadnego koloru.
Sleek, Pout Paint: Najlepsza czerwień do ust ever. Jestem oczarowana łatwością obsługi tej farbki, zapachem, kryciem, wydajnością, trwałością i połyskiem, a przede wszystkim kolorem. Odcień idealnie trafiony dla wielbicielek stylu pin up, jak zresztą mówi sama nazwa odcienia :)
Zestaw korektorów od Oriflame. Na razie mogę powiedzieć tylko tyle, że mają całkiem porządną pigmentację i rozsądne krycie. Zobaczymy, jak spiszą się na dłuższą metę.
Lakiery od Golden Rose.
Nr 48 z serii Color Expert jestem trochę rozczarowana. Myślałam, że tak jak jego brat nr 16 będzie krył po pierwszej warstwie, a kryje po trzech... Niemniej kolor jest piękny, będzie się doskonale prezentował na opalonej skórze dłoni.
Kolor 42 z serii Rich Color kryje już doskonale, nawet po jednej warstwie.
Akcesoria:
Stwierdziłam, że w życiu nie wydam 80zł na Beauty Blendera. Po zapoznaniu się z porównaniami BB i jajka Real Techniques zainwestowałam w to drugie. Na pewno po dłuższym czasie użytkowania dam znać, jak się spisuje :)
Gumki Invisi Bobble. Fajny i ciekawy gadżet, ale czy niezbędny?
Najbardziej podoba mi się w nich uniwersalność koloru (clear), więcej nie mogę powiedzieć, bo latem najczęściej chodzę w rozpuszczonych włosach.
Po pierwszych testach wiem, że faktycznie nie odkształcają włosów i ich nie wyrywają.
Znacie te produkty, jakie macie zdanie na ich temat?