niedziela, 29 czerwca 2014

(8) Niedziela dla włosów: 3 razy Ultra Doux


     Cześć Dziewczyny! :)

     Po dzisiejszym dniu dla włosów znów nie jest kolorowo, dopadło mnie małe zwątpienie i rezygnacja. Moje końce znów przestały reagować na próbę ich reanimacji, są bardzo suche i wyglądają na zniszczone.
Przy okazji dnia dla włosów podcięłam samodzielnie końcówki o około 2 cm, mimo to prezentują się bardzo źle. Z tego powodu zaczynam się zastanawiać, czy nie zaserwować moim włosom (na początek w ramach małego eksperymentu) pielęgnacji opartej już od samego oczyszczania na silikonach. 



1. Mycie metodą OMO

Dziś królowała seria kosmetyków od Garniera, Ultra Doux z awokado i masłem karite
Ten szampon to mój ulubiony egzemplarz, pod jego wpływem podczas mycia włosy stają się niesamowicie miękkie i delikatne. Nie ma tu mowy o żadnym plątaniu kosmyków.


Włosy myłam metodą OMO, odżywka której użyłam należy do tej samej serii co szampon. 
Nie jest moim hitem, mam co do niej mieszane uczucia.
Czasami świetnie zmiękcza i nawilża moje włosy, czasem wzmaga ich puszenie.

2. Maska

Maska z serii Ultra Doux. Mam z nią miłe wspomnienia, ratowała moje włosy, gdy na prawie 2 miesiące zaprzestałam szczególnej pielęgnacji. Bardzo dobrze sobie wtedy poradziła, a zasługą tego za pewne jest ulubiony silikon moich włosów zawarty wysoko w składzie. 
Jej działanie porównałabym do powyższej odżywki, z tą różnicą, że jej konsystencja jest bardziej treściwa, i przede wszystkim nie powoduje puszenia.
Trzymałam ją na włosach pod ręcznikiem około 30 minut.

3. Odżywianie włosów po myciu

Radical na skalp, silikon z Bioelixire na końcówki.

 Efekty?

    Jak widzicie zrezygnowałam z olejowania, żeby nie zaliczyć wpadki jak przy poprzednim wpisie o pielęgnacji włosów. O ile jestem zadowolona z działania kosmetyków Garniera na długości, tak nienawidzę go za to, że nie poradził sobie z nawilżeniem moich końców. Straciłam już nadzieję, że będą one kiedyś wyglądać nienagannie. Tym razem nie użyłam też do zabezpieczenia końcówek Biosilku, co poskutkowało tylko ich gorszym stanem wizualnym.



Jak przebiegł Wasz dzień dla włosów? Mam nadzieję, że dużo lepiej niż mój :)


czwartek, 26 czerwca 2014

Kolekcja pędzli + mini wskazówki


     Cześć! :)

     Zrobiłam porządek w moich przyrządach do makijażu i postanowiłam podzielić się z Wami moją kolekcją i mini poradami. Zapraszam Was do lektury :)


(mój) MUST HAVE:

Lateksowe gąbeczki, te są z oferty Oriflame. Najlepsze jakie miałam do tej pory, od pół roku regularnie używam (jednej, na zdjęciu na dole), a zużycie jest znikome, pomimo regularnego mycia.
Do nakładania podkładu, dla trwałego efektu.
Lubię je delikatnie zmoczyć, dokładnie odcisnąć i dopiero potem nakładać podkład - wtedy uzyskany efekt jest naturalny, nieco mniej kryjący i kosmetyk dłużej trzyma się buzi.

Pędzel do podkładu Hakuro 50s. Niezastąpiony, gdy chcę uzyskać dokładne i mocne krycie. 
Podkład trzyma się bardzo długo, nie tworzy sztucznego efektu maski.
Zawsze delikatnie spryskuję go wodą termalną, wtedy nie wchłania do środka tak dużo kosmetyku oraz precyzyjniej i szybciej rozprowadza kamuflaż na buzi. 

4 pędzelki do makijażu (Shinside). Używam ich kolejno do:
rozcierania cieni/nakładania cieni w załamaniu powieki;
rozcierania cieni/rozświetlenia trudno dostępnych miejsc;
korektora;
rozświetlacza.
Pędzelki są niestety zbyt duże do precyzyjnego makijażu oka.

Pędzel do pudru, z włosia wiewiórki. 
Jest mały, dzięki czemu dokładnie rozprowadzam nim pudry sypkie i w kamieniu co z kolei powoduje, że skóra na długo pozostaje matowa. Jeżeli omiatacie twarz dużym pędzlem spróbujcie przetestować nieco mniejszy, gwarantuję Wam długotrwałe wykończenie makijażu.

Pędzel do pudru z Sense&Body. Ja używam go tylko i wyłącznie do bronzera. Tak ogromny pędzel gwarantuje delikatny efekt, na pewno nie zrobimy sobie nim plam.

Pędzel do zadań specjalnych od Sense&Body. Uwielbiam aplikować nim róże i czasami rozświetlacze.
Układ włosia daje delikatną, mgiełkę koloru.

Mały pędzelek języczkowy. Służy mi wiernie do nakładania bazy pod cienie.

Pędzelek do cieni z Rossmanna. Mój pierwszy i chyba najlepszy zakup pędzla. Służy mi od ok. 5 lat i nadal jest w dobrej formie. Aktualnie nakładam nim cień na całą powiekę.

Kulka z Essence. Choć jest bardzo problematyczna i szybko się zużywa to nie wyobrażam sobie bez niej makijażu oka. Używam jej do rozcierania lub nakładania cieni/pigmentów. 
Włosie bardzo szybko traci elastyczność (zwłaszcza przy częstym myciu), pojedyncze włoski zaczynają odstawać. Jak sobie z tym radzę? Po myciu wmasowuję w pędzelek odżywkę do włosów, którą spłukuję po 5 minutach. Gdy nie mam na to czasu wcieram w niego odrobinkę silikonowego serum do włosów (koniecznie wtedy, gdy jest mokra).
Kulka jest wtedy delikatniejsza niż była od nowości!

Pędzelek od Oriflame, Giordani Gold. Ja używam go do rozświetlania wewnętrznego kącika oka, bardzo rzadko do rozcierania lub nakładania cieni.

Płaski pędzelek do eyelinera od Sense&Body. Ja nie używam żelowych eyelinerów, dlatego pędzel służy mi do nadania konturu cieniem, czasem zaznaczam nim dolą powiekę.

Skośny pędzelek do eyelinera. Mi służy do nakładania kosmetyków mających za zadanie wypełnić brwi.
Spisuje się w tym celu idealnie, jest bardzo precyzyjny, na czym bardzo mi zależy, gdyż codziennie zatuszowuję bliznę, gdzie nie rosną mi włoski.

Szczoteczka do rzęs. Używam jej do przeczesywania brwi przed ich wypełnieniem i do ujarzmienia ich po wypełnieniu. 

Pędzelek do ust. Używam go sporadycznie, pomadki nakładam klasycznie. Na pędzel decyduję się przy bardziej problemowych produktach, jak np. ciemniejsze odcienie Rimmel Moisture Renew.


(nie)koniecznie MUST HAVE:

Gąbeczka inspirowana Beauty Blenderem
Najgorzej wydane 10zł ever - jajko jest tak twarde, że raczej bardziej nadaje się do wybicia komuś zębów w razie obrony koniecznej niż do nakładania podkładu. Tworzy niewiarygodną maskę, bo w ogóle nie wchłania produktu do środka. Jedyny plus - podkład nałożony tym chińskim cudem trzyma się twarzy przez długi czas.
NIE POLECAM. 
Będę dalej skrycie marzyć o BB, może nawet zacznę na niego oszczędzać?

"Puszek" frotte do pudru. Czasami używam do wciśnięcia w skórę mąki ziemniaczanej.

Pędzle języczkowe do podkładu (Kobo & Oriflame). 
Nigdy nie nauczę się nakładać podkładu pędzlem innym niż typu flat top. Moja twarz jest pełna smug, dokładne rozprowadzenie nie wchodzi u mnie w grę. 
Mówię im stanowcze NIE.

Pędzle Rossmannowskie, znów "te pierwsze". Służyły mi kilka ładnych lat, dopóki nie zainwestowałam w inne i nie zobaczyłam, jak strasznie są szorstkie. Pędzel do pudru jest zbyt duży, natomiast pędzla do różu używam przy bardzo twardych i delikatnych produktach w kamieniu.

Pędzel wachlarzowy od Oriflame. NIEWYPAŁ. Po dwóch myciach połamało mu się włosie.
Nie używam w ogóle, nawet do omiatania twarzy z osypanych cieni.

Pędzel języczkowy. To mój znienawidzony typ pędzla, nie mam pomysłu na jego wykorzystanie.
Nie sprawdza się w żadnym celu.

Pędzelek do cieni Oriflame. Jest dość duży, żeby precyzyjnie nałożyć nim cień. 

Małe pędzelki z długim, giętkim i płaskim włosiem.
Ma ktoś pomysł do czego je wykorzystać?

Pędzelek do eyelinera. Nie nadaje się do nakładania czegokolwiek.
Zbyt giętki, nie jest precyzyjny.

Miałam kilka takich szczoteczek, po zrobieniu porządków zostawiłam tylko jedną. 
Moim zdaniem do zestawowe zakalce, które do niczego się nie przydają.

Kolekcja pędzli jest dość spora, jednak planuję zastąpić kilka egzemplarzy pędzlami Hakuro, poluję zwłaszcza na jakiś dobry rozcieracz do cieni. Bardzo chciałabym również powiększyć moją kolekcję o Beauty Blendera... :)

Co jest Waszym must have w pędzelkowych akcesoriach do makijażu?
Jaką markę pędzli polecacie?

środa, 25 czerwca 2014

Makijaż: żuk


     Cześć! :)

     Makijaży część dalsza... Dziś zapraszam Was na makijaż, do stworzenia którego zainspirował mnie piękny kamień, który znajduje się w mojej nowej parze butów, z kolei on wygląda jak skorupka żuka. Nie znoszę robaków, ale żuczkowy efekt zawsze mnie inspiruje, uwielbiam tego typu lakiery do paznokci, które pięknie prezentują się w słońcu. :)




     Do zmalowania makijażu użyłam przede wszystkim cienia Maybelline Color Tattoo (60, Timeless Black) jako bazy oraz paletki Essence All about Paradise (do zobaczenia tu i tu).


Makijaż w całej okazałości:



Jak podoba Wam się efekt? :)

poniedziałek, 23 czerwca 2014

makijaż: złoto&burgund


     Cześć Dziewczyny! :)

     Dziś zapraszam Was na makijaż w kolorze złota i burgundu. Miałam wielką ochotę na makijaż, gdzie główną rolę grałby cień Vandellas (Sleek, Respect palette) no i wykorzystałam tę chęć, łącząc kolor buraczkowy ze złotem i brązem.




     Depresji ciąg dalszy, dlatego makijaż jest nieco zgaszony. Kiedy słońce jest na niebie nie mam już ochoty na dodatkowe poprawianie sobie nastroju żywszymi kolorami. :) Na ustach mam jedną z mocniejszych i wyrazistych czerwieni z mojej kolekcji (Avon, Doskonałość Absolutna, kol. Rich Merlot). Makijaż został wykonany paletkami Sleek (Vintage Romance & Respect), które ostatnio są moimi ulubionymi i używam ich praktycznie codziennie. 



Co sądzicie o odcieniach czerwieni w makijażu oczu?

niedziela, 22 czerwca 2014

(7) Niedziela dla włosów: farbowanie


     Cześć! :)

     Pech mnie prześladuje... Mój ostatni dzień dla włosów nie zakończył się sukcesem, jakby moje kosmyki były złe za to, że poświęcam im dużo uwagi...

1. Olejowanie...

...od którego zaczął się rytuał dla włosów. Na skalp nałożyłam mieszankę olejków od Green Pharmacy przyspieszającą porost włosów, na długość położyłam natomiast czysty olej kokosowy
Nie przesadziłam z ich ilością, nakładałam porcje takie jak zawsze. Naolejowane włosy przetrzymałam około pięć godzin.

2. Farbowanie
Do koloryzacji włosów wybrałam mix dwóch kolorów farb (Garnier Color Sensation 4.60&5.62), który był moim faworytem, taką mieszanką farbowałam włosy dziesiątki razy. 

3. Mycie
Po przepisowym, półgodzinnym trzymaniu farby na pasmach i porządnym wypłukaniu farby włosy umyłam szamponem lawendowym od Eva Natura, z którym ostatnimi czasy bardzo się polubiłam. 

4. Odżywka

Na włosy nałożyłam dwie saszetki odżywki dołączonej do farby. 
Moje włosy bardzo lubią się z lekkim silikonem (amodimethicone), który jest zawsze wysoko w składzie odżywek Garniera/L'Oreala, zwłaszcza tych, które są dołączane do farb.
Odżywkę trzymałam około pół godziny.


5. Wcierka
Obowiązkowo, odżywienie dla skóry głowy i cebulek włosów. Ostatnio testuję Radical, który nieco ograniczył wypadanie moich włosów po Jantarze, jednak coś mi w nim nie pasuje, jeszcze nie do końca wiem co jest z tą wcierką nie tak.
Odżywkę przelałam do wygodnego pojemniczka z pipetką. 


6. Zabezpieczenie końcówek
Na końce już poszła tylko odrobina mojego ulubionego miksu silikonów.

Efekt?
Nie miałam chyba większej wpadki włosowej, niż tego wieczora. 
Mokre włosy wydawały mi się jedwabiste w dotyku, jednak im dłużej je suszyłam tym bardziej czułam, że coś jest nie tak. 
Czerwień złapała mi włosy na wyjątkowo ciemny kolor (to mi się zdarzało, zawsze się wypłukuje do jasnego odcienia), jednak dwukrotne mycie szamponem nie zmyło z moich pasm oleju...
Wieczorem byłam tak zrezygnowana, że związałam włosy w dwa warkocze i położyłam się spać.
Tak wyglądały rano:


Istna tragedia. Postanowiłam znów skusić los (a co mi tam, gorzej być nie mogło!) i naolejowałam włosy olejem kokosowym na około 40 minut. Potem umyłam je (trzykrotnie) szamponem Farmony, bo jest to najmocniej oczyszczający kosmetyk w mojej kolekcji.
Na skalp położyłam odżywkę Oriflame, zaś na długość ten sam produkt z domieszką skrobi ziemniaczanej (w stosunku 1,5:2).


Po tym zabiegu było już znacznie lepiej. Moje włosy były lekkie niczym powietrze, bez śladu oleju.



Myślę, że przyczyną mojego niepowodzenia było niewłaściwe mycie (szamponem umyłam tylko skalp, widocznie piana nie poradziła sobie z domyciem oleju) oraz śladowe ilości cetrimonium chloride w odżywce, która nie była w stanie zemulgować resztek oleju.

Koniec końców włosy mają się dość dobrze, jednak fale nie ułożyły się tak, jakbym tego oczekiwała...

Jaka była Wasza największa wpadka włosowa? :)