Cześć Dziewczyny! :)
W ten pochmurny i ponury dzień przychodzę do Was z odrobiną koloru. Co prawda tylko na ustach, ale od czegoś trzeba zacząć. :) Jednak najpierw zapraszam Was na małe porównanie dwóch ulubionych balsamów do ust.
Carmex był jedynym balsamem, który potrafił zdziałać coś z moimi ustami. Z natury moje usta są bardzo wymagające, potrzebują ciągłego nawilżania i codziennych peelingów, inaczej mogłabym zapomnieć o pomadce - suche skórki skutecznie uprzykrzałyby mi życie. Oczywiście regularne złuszczanie nie gwarantuje mi sukcesu, takie zadziorki pojawiają się nawet po dwóch godzinach od nałożenia produktu koloryzującego na usta, więc muszę być bardzo ostrożna w doborze kosmetyków.
Carmex:
Einstein:
Jak widzicie, oba balsamy są na bazie wazeliny. Na korzyść Einsteina przemawia masło kakaowe już na drugim miejscu w składzie oraz obecność pantenolu. Brak w nim lanoliny (naturalnego wosku uzyskiwanego z owiec), który zastąpiono jego syntetycznym odpowiednikiem (Bis-Diglyceryl Polyacyladipate-2). Ciekawą rzeczą jest też obecność lecytyny.
Kwas salicylowy dodawany do Carmexu może tłumaczyć to, że raz obudziłam się ze spalonymi (bardzo spierzchniętymi i bolącymi) ustami po nałożeniu na noc grubej warstwy tego balsamu.
Nie wiem, który skład wypada bardziej na plus, oceńcie to same. Ja będę obstawać przy Einsteinie, z kilku powodów. Mam wrażenie, że wnika wgłąb warg i lepiej je nawilża. Jego konsystencja jest bardziej "lejąca" niż w przypadku Carmexu, który w porówaniu jest tępy. Einstein zapewnia uczucie chłodu na dłużej. Co prawda Carmex mieści w słoiczku więcej produktu (7,5g, Einstein 3,16g), ale za to cena jego czerwonego kolegi w drogeriach internetowych nie przekracza 3zł, co i tak wychodzi na plus (Carmex - ok. 10zł).
A teraz czas na obiecaną odrobinę koloru:
Rimmel, Moisture Renew, 150 Piccadilly Pink
Brudny róż, który idealnie sprawdza się na co dzień, będzie również dobrym tłem dla mocniejszego makijażu. Serii Moisture Renew nie będę już zachwalać, choć w pełni na to zasługuje. Ten kolor można dostać w internetowych drogeriach za mniej niż 10zł.
Avon, Ultra Colour, Bold lipstick, Bare Impact
Idealny nude z nutką ciepłego brązu. Seria bardzo udana, mocny pigment i nienaganna trwałość.
Avon, Ultra Colour, Bold lipstick, Hi-Def Plum
Zimna fuksja, nad którą mocno się zastanawiałam i do końca nie wiedziałam, jak będę się w niej czuć. Kolor okazał się strzałem w dziesiątkę! Zostaje jednym z moich ulubionych róży.
Manhattan, Lip lacquer, 60P Miss Hotness
Ciepła, mleczna czekolada, w której o dziwo czuję się dobrze, choć od dawna nie przepadam za brązami.
Manhattan, Lip lacquer, 50G Reds Rock!
Brudny, pudrowy róż, który nieco przypomina mi Picadilly Pink Rimmela. Idealny na co dzień.
Manhattan, Lip lacquer, 30K Rich & Gorgeous
Nazwa trafiona w dziesiątkę, mając ten róż na ustach można poczuć się luksusowo i klasycznie, a zarazem nowocześnie i wspaniale (ja po nałożeniu od razu mam w głowie piosenkę Madonny Material Girl, nie wiedzieć czemu :)). Lakier upatrzyła sobie moja Mama, jednak kolor okazał się dla niej zbyt krzykliwy, więc chętnie go przygarnęłam. :)
Manhattan, Lip lacquer, 10C Berry Bloom
Coś dla wielbicielek klasyki i czerwieni na ustach - czyli dla mnie. Idealnie krwista czerwień zawsze się sprawdza.
Lakiery Manhattanu są do kupienia w internetowych drogeriach za ok. 5zł.
Opakowanie i formuła identyczna jak w przypadku produktów Rimmel, które w drogeriach stacjonarnych kosztują ok. 25zł.
Co najbardziej przypadło Wam do gustu?
Reds Rock! mi się podoba :D
OdpowiedzUsuńJest bardzo delikatny, a przy okazji chyba każdemu będzie pasował :)
UsuńMasz piękne usta i domagam się pokazywania ich w całości :D
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci, to miłe! Następnym razem postaram się uchwycić je inaczej :)
UsuńWszystkie mi się podobają :D
OdpowiedzUsuńCzyżby szykowały się małe zakupy? :D
UsuńCarmex bardzo lubię, wypróbowuję zawsze nowe wersje. Teraz używam waniliowej:).
OdpowiedzUsuńSpodobała mi się pomadka Avon Hi-Def Plum, mój kolor!
Również mam waniliowy sztyft, nie lubię jedynie Carmexów w tubce, w ogóle nie działają. Ta fuksja jest przeurocza, a przy okazji seria udała się Avonowi :)
UsuńUwielbiam mocne kolory na pięknych, pełnych ustach jak Twoje. Jednak tu o dziwo najbardziej zaciekawił mnie Miss Hotness! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo! :) Miss Hotness to taki dziwny kolor wydaje mi się, że można czuć się w nim dobrze. Taka mocniejsza wersja klasycznego nude :)
Usuńnie uzywam ani carmexu ani einsteina, za to mam tisane, ktore mnie niemozebnie wkurza swoim sloiczkiem i ze wlazi mi pod paznokcie :[ jakie piekne kolory! Czaje sie na ta fuksje :)) mowilam juz to chyba, ale masz naprawde piekne usta :)
OdpowiedzUsuńO Tisane dużo słyszałam, ale nie miałam okazji używać, skusiłam się na zbyt wiele balsamów, które okazały się bublami... Ja zawsze nabieram balsamy w słoiczku wierzchnią stroną paznokcia, bo często noszę długie i aplikacja jest trochę problemowa. :) Fuksję polecam, ja długo się wahałam, ale jest świetna! Dzięki! :*
UsuńTisane w słoiczku jest świetna na zimę kiedy chłodzenie Einsteina może być nieprzyjemne.Bardzo dobrze radzi sobie z problemem suchych skórek i ochroną przed wiatrem i mrozem :)
UsuńVika.
Będę musiała przemyśleć i przeczytać setki opinii, żeby się nie naciąć, niestety moje usta wymagają bardzo dużo :(
UsuńMoje też są wymagające ,ale peeling z miodu i gruba warstwa Tisane na noc działają cuda :) Polecam tylko wersję słoiczkową , wersja w pomadce to pomyłka..
UsuńVika.
Ok, zapamiętam, czuję się skuszona i jak tylko trafię na promocję - biorę :)
UsuńZlamalam sie i kupilam pomadke fuksjowa z Maybelline, jest niesamowita! Co do tisane to potwierdzam ze jest dobry, tylko ten sloiczek.. musze wyprobowac twoj patent na nabieranie :D
UsuńMam ochotę na te pomadki Avon;) Piękne masz usta, takie pełne!
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie! A pomadki polecam, są rewelacyjne :)
UsuńMasz naprawdę piękne usta :) Podoba mi się odcień Reds Rock! Manhattanu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńZadnego z tych balsamow nie mialam ;) Piekne usta Kochana :) Brudny, pudrowy roz chyba najbardziej przypadl mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, ja jednak nie do końca je lubię :) Kolor jest bardzo spokojny, idealny na co dzień :)
UsuńA mi się podoba ta Plumka! :D
OdpowiedzUsuńJest piękna, to prawda :)
UsuńA ja mam chrapkę na pomadki Avon oraz na te lakiery do ust z Manhattanu. Muszę znaleźć też mojego Einsteina, bo zostawiłam go u siebie w domu rodzinnym w kurtce zimowej , a teraz przy ochłdzeniu trzeba zadbać o usta.
OdpowiedzUsuńPolecam z czystym sumieniem! :) To prawda, przyda się :)
UsuńCiekawa jestem balsamu einstein, ponoć jest dobry.
OdpowiedzUsuńA nawet bardzo dobry :)
UsuńKocham Carmexy <3 Nie wyobrażam sobie życia bez nich!
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja! Ale na chwilę obecną bardziej pokochałam Einsteiny :)
UsuńMasz fajne, pełne usta, dobrze Ci! Możesz szaleć z kolorami i wykończeniami pomadek. :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie! To prawda, chociaż rzadko eksperymentuję, stawiam na ulubioną czerwień, bądź nude :)
UsuńHej :) Czy używasz lakieru do włosów na co dzień? Wyczytałam to w Twojej MWH u Anwen i kiedy patrzę na Twoje włosy to aż wierzyć mi się nie chce, że mogą być traktowane lakierem. Moje włosy to kompletnie oporne na stylizację średniopory (w kierunku niskiej porowatości) i rozważam właśnie powrót do tego stylizatora. Za czasów używania lakieru moje włosy były w złym stanie, ale wtedy kompletnie o nie nie dbałam i, jak większość włosomaniaczek, miałam dłuższą przygodę z prostownicą ;) Świetny stan Twoich włosów dał mi do myślenia i zastanawiam się, czy przy zdrowej pielęgnacji i używaniu lakieru moje włosy wciąż wyglądałyby dobrze.
OdpowiedzUsuńHej :) Owszem, używam lakieru do włosów codziennie, ale tylko do utrwalenia grzywki, nigdy nie używam go na całą długość (chyba, że okazja jest naprawdę wyjątkowa i wiem, że fryzura będzie musiała przetrwać np. całą noc). Jestem od niego uzależniona od czasów gimnazjum, i przez ten cały czas nie zauważyłam, żeby negatywnie wpływał na stan włosów, chociaż wydaje mi się, że moje włosy przy twarzy (grzywka) są odporne na wszystko - nigdy nie zabezpieczam ich jedwabiem, suszę gorącym powietrzem, czasami muszę wspomóc się prostownicą a ich stan i tak zawsze jest bardzo dobry. Myślę, że lakier używany w minimalnych ilościach na pewno nie zrobi krzywdy włosom. Moje włosy są wysokoporowate, więc generalnie są bardziej narażone na negatywne działanie lakieru. Jeżeli mogę Ci coś polecić, to powiem od siebie, że ja uwielbiam złotego Syossa - ma w składzie keratynę, świetnie trzyma włosy w ryzach a poza tym nie powoduje efektu hełmu i sklejenia. :)
UsuńDziękuję za odpowiedź :) Syossa muszę wypróbować i, kto wie, może przy oszczędnym używaniu włosy nie ucierpią ;)
UsuńReds Rock to zdecydowanie mój faworyt, pięknie wygląda na ustach : )
OdpowiedzUsuńmiałam oba te balsamy do ust w słoiczkach oba są równie dobre, najbardziej podoba mi sie ostatnia szminka.
OdpowiedzUsuńOstatnia szminka rządzi! Strasznie podobają mi się czerwienie na ustach, chociaż do mnie zupełnie niestety nie pasują :(
OdpowiedzUsuńManhattan 30k B O S K I :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Piccadilly Pink i chcę ją mieć. ;)
OdpowiedzUsuń