piątek, 29 sierpnia 2014

Słodycze na diecie - czym zaspokoić głód? / Przepis na zdrowy i pożywny budyń


     Cześć Dziewczyny! :)

     Czy istnieje ktoś, kogo nawet na diecie nie dopada mała ochota na słodkie co nieco? Ja należę do osób, które potrafią wiele sobie odmówić, ale przychodzi dzień jak dziś, że cały czas kręcę się za czymś słodkim. Nie chcę fundować sobie przekąski w postaci pustych kalorii (jak baton czy czekolada), więc jeden posiłek zastąpiłam słodkim i zdrowym budyniem. Mocno inspirowałam się tym przepisem, choć nie byłabym sobą, gdybym nie zmodyfikowała go według aktualnych potrzeb, które szeptały mi do ucha o kakao. :)


Dietetyczny, czekoladowy budyń

1,5 szklanki mleka (dowolnego, ja użyłam krowiego)
3 kopiaste łyżeczki skrobi ziemniaczanej 
1,5 łyżeczki kakao
1 łyżeczka karobu (jeżeli nie macie w domu można pominąć)
1 łyżeczka miodu (lub innego zdrowego "słodzika")

Zagotować 1 szklankę mleka. 
1/2 szklanki mleka wymieszać dokładnie z sypkimi składnikami i miodem. 
Mleko z kakao i resztą wlać do gotującego się mleka, mieszać do zgęstnienia.
Porcja to cała miseczka, której nawet ja nie dałam rady, więc śmiało możecie się z kimś podzielić. :)

Voilà!
Pożywny deser gotowy w mniej niż 10 minut.


     Nie jest to nic odkrywczego, ale może kogoś zainspiruje do zrobienia domowego budyniu, niż gotowania takiego sklepowego, z dziwnymi składnikami. Mój słodyczowy głód był wyjątkowo groźny, więc jak widzicie "do dekoracji" ;) dodałam jeszcze dwie kostki Milki z herbatnikami. 

Jakie inne zdrowe desery polecacie? 

czwartek, 28 sierpnia 2014

Jak walczyć z niedoskonałości cery, po raz enty...


     Cześć Dziewczyny! :)

     Z moją cerą walczę już któryś raz w tym roku. Najpierw po kuracji Calcium Pantothenicum nabawiłam się ropnych zmian, z czym poradziłam sobie Czarnym Mydłem Babuszki Agafii i Effaclarem Duo [+] od La Roche Posay. Ostatnio spotkała mnie inna, niemiła niespodzianka - około dwa miesiące temu zaczęłam spożywać więcej białka pochodzenia mlecznego, w rezultacie na twarzy jak grzyby po deszczu powstały mi białe, małe podskórne zmiany. To nie był pierwszy raz, kiedy dostałam wysypu tego typu zaskórników. Przypadłość tę wiążę z tym, że jako niemowlak miałam skazę białkową i wcinałam mleko sojowe (co odbijam sobie na stare lata, chociaż soję nadal uwielbiam). Na dzień dzisiejszy nie mam innych objawów nietolerancji laktozy, oprócz wspomnianych zmian skórnych. Co by się nad sobą nie użalać, zakasałam rękawy i wzięłam się do pracy nad twarzą. Uwaga, poniżej będzie drastyczne zdjęcie, żeby nie było, że nie ostrzegałam. :)

Broń do walki z zaskórnikami:

1. Mydło z Aleppo, czyli godny następca mydła Babuszki Agafii. Stężenie oleju laurowego w moim egzemplarzu wynosi 25%, więc nie jest to mocny specyfik. Mydełko mocno ściąga skórę, dobrze ją oczyszcza, a po trzech tygodniach zaczęło wyraźnie wpływać na zmniejszanie się krostek. 
Odkroiłam sobie 1/4 części z 200g kostki, i po miesiącu nie zniknęła nawet połowa takiej części, jest piekielnie wydajne. Używam dwa razy dziennie, rano i wieczorem.

2. Ziaja, Liście Manuka, pasta do głębokiego oczyszczania, czyli mój ulubieniec z całej serii. To mocny zdzierak, ja zmienione miejsca (broda i policzki) szorowałam na sucho. Jestem gruboskórna, więc nie było żadnego podrażnienia, a efekt już po pierwszym użyciu był rewelacyjny. Aktualnie używam już na mokro, co wieczór, przed myciem twarzy mydełkiem.

3. Ziaja, Liście Manuka, tonik zwężający pory. Polubiłam go, jest bardzo delikatny, a zarazem dobrze tonizuje cerę. Używam po każdym myciu twarzy, czyli rano i wieczorem.

4. Ziaja, Liście Manuka, krem mikrozłuszczający z kwasem migdałowym na noc. Mam bardzo mieszane uczucia co do niego. To mój pierwszy krem z kwasem migdałowym, nie widzę po nim efektu złuszczania, czy też oczyszczenia. Używam na noc, najważniejsze, że nie robi mi krzywdy i w zadowalającym mnie stopniu nawilża, nie przyspieszając przetłuszczania cery.

5. Himalaya, antiseptic cream, czyli mój zbawca, jeżeli chodzi o czerwone przebarwienia po zniwelowanych zmianach. Używam co wieczór, miejscowo, według potrzeb.

6. Perfecta, maseczka na twarz, szyję i dekolt, wygładzająca. Maseczka, która tak naprawdę jest kremem. Zobaczyłam ją na jednym z blogów i od razu musiałam ją mieć. Pierwsze użycie za mną, a efektem jestem oczarowana. Twarz po jej użyciu jest wypoczęta i wygładzona. Będę stosować raz / dwa razy w tygodniu, jedna saszetka wystarczy mi zapewne na 4-5 aplikacji.

7. Alterra, Granat Bio, olejek do twarzy. Upolowałam go ostatnio na promocji, bo poszukiwałam czegoś, co ukoi moją cerę, która zaczęła się przesuszać po mocnym, mechanicznym złuszczaniu. Olejek sprawdza się pod tym względem rewelacyjnie. Stosuję codziennie, solo, gdy nie wychodzę z domu, lub pod makijaż (sprawdza się świetnie, nawet przy mojej mieszanej skórze).

Pomocnicy:

1. Rival de Loop, Hydro, krem pod oczy - wiadomo, nawilżacz pod oczy jest konieczny, zwłaszcza przy moich głębokich zmarszczkach. 

2. Iwostin, Correctin, fluid łagodzący dla skóry wrażliwej - podkład pełny dobroczynnych składników, świetnie łagodził cerę (zgodzę się z producentem w 100%, obietnica została spełniona), poza tym mam wrażenie, że przyspiesza gojenie. Trwałość co najmniej 8h, krycie odrobinę mocniejsze niż średnie.  Dla mnie rewelacja i już rozpaczam, bo dobija do dna.

3. BeBeauty, płyn micelarny - przy recenzji wspominałam, że wersji matującej używam tylko do cery (klik), klasycznego, czyli dla skóry wrażliwej używam do oczu.

Czas na obiecane, drastyczne zdjęcie. Tu różnica po miesiącu walki ze zmianami. Jeszcze nie jest idealnie, skóra nie jest dokładnie oczyszczona i wygładzona, ale myślę, że jestem na dobrej drodze. Mam też jeszcze sporo czerwonawych przebarwień.


Miałyście problemy z podobnymi zaskórnikami?

środa, 27 sierpnia 2014

denko, sierpień 2014


     Cześć Dziewczyny! :)

     Zbliża się koniec sierpnia, więc czas na podsumowanie zużytych kosmetyków. Nie miałam w planach pisania tego typu postów regularnie, ale postanowiłam sprawdzić, ile produktów zużywam w ciągu jednego miesiąca. Jak dla mnie wynik jest całkiem zadowalający i myślę, że moje nowe zakupy mogą być usprawiedliwione. :)


Twarz:
Czarne Mydło Babuszki Agafii to mój ulubieniec, jeżeli chodzi o pielęgnację twarzy. Dzięki niemu szybko pozbyłam się niechcianych ropnych zmian, a w gratisie dostałam pięknie zmniejszone pory. Lubiłam go też używać do włosów, były po nim miękkie, błyszczące i dobrze oczyszczone. W przyszłości na pewno kupię ponownie. drogerie internetowe / ok. 50zł, 500ml
Garnier, Płym Micelarny 3w1, czyli jeden z lepszych miceli dostępnych na rynku. Szybko rozprawia się z makijażem, nie podrażnia. W przyszłości kupię ponownie.
drogerie / mniej niż 20zł, 400ml

Oriflame, Optimals, tonik oczyszczający do cery tłustej - całkiem niezły produkt. Polubiłam się z alkoholowymi tonikami, więc ten też był w porządku. Bardzo wydajny.
konsultanci Oriflame / mniej niż 30zł bez promocji, 200ml

Ziaja, Krem nawilżająco - matujący 25+ dobrze spisywał się na mojej cerze stosowany na noc, świetnie nawilżał. Nie nadaje się pod makijaż przy cerze tłustej/mieszanej, bo najzwyczajniej w świecie nie matuje. Finalnie zużyłam do do szyi i dekoltu. 
drogerie, sklepy firmowe Ziaji / ok. 10zł, 50ml

Oriflame, Optimals, Oxygen Boost, mgiełka do twarzy - miałam problem z jej zużyciem, bo nie lubię spryskiwać twarzy takimi specyfikami. Dobrze spisuje się pod względem nawilżania, więc można używać zamiast toniku. Ja dolałam do niej perfum i używałam jako mgiełki do ciała po kąpieli. 
konsultanci Oriflame / ok. 30zł bez promocji, 150ml

Garnier, Hydra Adapt, krem - sorbet do cery mieszanej i tłustej - rewelacyjnie sprawdza się pod makijażem, to jeden z moich ulubionych kremów na dzień. W czasie upałów rezygnuję z kremu pod podkład, dlatego zużyłam do do pielęgnacji szyi i dekoltu.
drogerie / ok. 16zł, 50ml

Nivea, Lip Butter - mój mały koszmarek, którego zużycie zajęło mi całą wieczność. Moje usta są bardzo wymagające, a działanie tego cudaka porównałabym do działania wazeliny, czyli w żadnym stopniu nie odżywia i nie nawilża ust. Nie kupię z pewnością ponownie, tym bardziej, że w zapasach mam jeszcze do zużycia wersję waniliową... 
drogerie / ok. 10zł, 19ml

Carmex, Moisturizing lip balm, czyli mój zdecydowany nr 1 w pielęgnacji ust. To któreś opakowanie z kolei, w zapasie mam jeszcze kilka, choć ostatnio odkryłam coś, co ma szansę mu dorównać, a nawet być minimalnie lepsze (o tym specyfiku w poście z nowościami). 
drogerie / ok. 10zł, 8,4ml

Kolorówka:
Oriflame, The One Volume Blast, tusz do rzęs - całkiem przyjemny produkt, chociaż mnie zadowalają prawie wszystkie tusze. 
konsultanci Oriflame / 38zł bez promocji, 8ml

Wibo, Waterproof eyeliner to mój ulubiony tusz do kresek. Zużywam opakowanie któreś z rzędu i nie planuję zmian. Precyzyjny pędzelek, rewelacyjna trwałość, głęboka czerń.
Rossmann / ok. 7zł, 4ml

Włosy:
Eva Natura, szampon lawendowy, czyli mocny oczyszczacz. Był w porządku, ale zapach - nie dla mnie, nie przepadam za lawendą. 
supermarkety, drogerie / ok. 6zł, 300ml

Schwarzkopf, Taft, Power Koffein - lakiery Taft nie są moimi ulubieńcami, zdecydowanie preferuję Syoss. Te nieco sklejają włosy, czego nie lubię.
drogerie, supermarkety / ok. 15zł, 250ml

Nivea, Long Repair, odżywka, która pojawiała się już dużo razy na blogu, i powtórzę się - jest rewelacyjna. 
drogerie, supermarkety / ok. 12zł, 200ml

Farmona, Radical, odżywka wzmacniająco - regenerująca - moim zdaniem to bardzo przeciętna wcierka. Ma alkohol w składzie (co mi nie przeszkadza), nie powoduje wypadania włosów, ale też nie hamuje takiego zjawiska.
drogerie / ok. 12zł, 100ml

Avon Naturals, Macadamia & Aloe, szampon silikonowy o bardzo przeciętnym składzie. Boję się używać silikonów w myjadłach do włosów, więc ten egzemplarz zużyłam jak żel pod prysznic. Jak na takie "naturalne" zapachy to szampon miał dziwny, niebieski kolor... Dziwne połączenie.
konsultanci Avon / ok.10zł, 250ml

Avon, Advance Techniques, odżywka z marokańskim olejkiem - przed czasami włosomaniactwa używałam jej namiętnie (razem z szamponem i serum) i wtedy rewelacyjnie się sprawdzała. Kilka miesięcy temu chciałam wprowadzić trochę silikonów, ale ta odżywka okazała się totalną klapą, nie działała na moje włosy w najmniejszym stopniu. Zużyłam jako krem do golenia.
konsultanci Avon / ok. 10zł, 250ml


Garnier, szampon Ultra Doux, avokado & masło karite - to bardzo przyjemnie nawilżający szampon, po jego użyciu włosy nie potrzebują już odżywki. Ja jednak jestem fanką mocno oczyszczonych i skrzypiących włosów, więc już do niego nie wrócę.
drogerie, supermarkety / ok. 10zł, 250ml

Garnier, odżywka Ultra Doux, avokado & masło karite - to hit wielu dziewczyn, ja jednak nie polubiłam się z nią zbytnio, choć to moje któreś z kolei opakowanie. Czasami włosy są po niej miękkie i sypkie, innym razem się puszą. Raczej do niej nie wrócę.
drogerie, supermarkety / ok. 8zł, 200ml

Garnier, maska Ultra Doux, avokado & masło karite - działanie podobne do odżywki, choć ta raczej za każdym razem działała taka samo - nawilżała, włosy były bardzo miękkie i puszyste.
niedostępna w Polsce


Ciało:
L'Biotica, złuszczająca maska do stóp, czyli sławne złuszczające skarpetki. Ja mam mieszane uczucia co do tego produktu. W moim przypadku złuszczanie było nierównomierne i po zakończonym procesie musiałam ostro się namachać tarką do stóp, by wyrównać wszelkie nierówności. Jestem na nie, i raczej już nie wrócę do tych skarpetek. 
Hebe / ok. 17zł, para

Oriflame, Silk Beauty Luxury Velvet, dezodorant antyperspiracyjny - niestety, do zużycia mam setki takich dezodorantów jak ten - nie chroni przed potem, zostawia białe ślady na ubraniach. Używam ich zawsze po wieczornej kąpieli.
konsultanci Oriflame / ok. 14zł bez promocji, 50ml

Oriflame, Felicity, dezodorant - ten kupiłam wieki temu w zestawie z perfumami. Zapach jest obłędny, ale nie używam tego typu produktów, dlatego przeleżał w szufladzie długi czas. Okazał się fajnym rozwiązaniem w duecie z bezwonnym Aquaselin.
konsultanci Oriflame / ok. 30zł bez promocji, 75ml

Ziaja, rebuild, masło do ciała - bardzo przyjemny produkt, wyraźnie napina i ujędrnia skórę, ma bardzo fajny i bogaty skład. Wydajny.
sklepy firmowe Ziaja, drogerie / ok. 17zł, 200ml

Ziaja, Intima, żel do higieny intymnej - jeden z moich ulubionych, ma wysoko w składzie kwas mlekowy.
sklepy firmowe Ziaja, drogerie, supermarkety / ok. 5zł, 200ml

Znacie coś z tych kosmetyków, a może coś przykuło Waszą uwagę? 

Btw. czy tylko mi szwankuje lista czytelnicza w bloggerze?

wtorek, 26 sierpnia 2014

Makijaż: smoky sunset


     Cześć Dziewczyny! :)


     Moja mała wariacja dotycząca zachodu słońca.

inspiracja:



Do makijażu użyłam paletki Respect Sleek'a, paletki w niebieskościach od Clinique oraz All about paradise Essence.


Jak Wam się podoba? :)

                                                         

Korzystając z okazji zapraszam Was na rozdanie u Dhwani Maquillage:


Po szczegóły klikajcie w baner :)

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Love Generation Rock + przepis na krem z dyni


     Cześć Dziewczyny! :)

     Informacja o dużej promocji (-40%) na perfumy w drogeriach Hebe bardzo mnie ucieszyła i wybrałam się tam z zamiarem zakupu idealnego zapachu z wyższej półki. Wąchałam, wąchałam... I tak naprawdę nic mnie nie urzekło, nawet mój faworyt - Roberto Verino Pure wydawał mi się bardzo mdły i zbyt mydlany. Już miałam odejść, kiedy mój wzrok przykuł piękny flakon, o rockowej szacie graficznej. Nie, żebym szalała za takim designem, ale bądź co bądź - buteleczka mocno się wyróżniała na tle innych. Powąchałam... i przepadłam. 



     W moim życiu nie spotkałam jeszcze tak aromatycznego, mocnego, orientalnego i korzennego zapachu. Jest bardzo charakterystyczny, zapada w pamięć. Długo zastanawiałam się, czy go kupić, ale uznałam go za tak nietuzinkowy, że na początku bałam się, czy będę na tylko odważna, by się w niego "ubrać". Poza tym niska cena podpowiadała, że piękno zapachu nie idzie w parze z jakością. Wróciłam do domu, zmywałam, myłam ręce a nadgarstek nadal pachniał intensywnie, więc już wtedy zdecydowałam, że będzie mój.



      nuta głowy: szafran, mandarynka, tymianek

nuta serca: ylang ylang, orchidea, lilia

nuta bazy: brazylijskie drzewo różane, dąb, wanilia, tonka 


      Zapach jest bardzo trudny do opisania, ale otulona nim poczułam się jak w mojej prawdziwej skórze. Perfumy pięknie wtapiają się w ciało, co sprawia, że aromat jest intensywny, mocny, ciemny i na swój sposób bardzo zmysłowy. Perfumy zamknięte są w niestandardowej buteleczce, bo mieści 60ml płynu. Za swój egzemplarz zapłaciłam jedynie 23,99zł (promocja w Hebe trwa do dziś!).


                                                                                                       

A teraz obiecany przepis na dyniowy krem. :)

Zupa - krem z dyni w orientalnym klimacie

Składniki:
  • 1 mała dynia (najlepsza będzie hokkaido, jest bardzo aromatyczna i ma złożony smak, do kupienia w Tesco)
  • łyżka masła
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 średnia cebula
  • sól
  • pół łyżeczki suszonego imbiru
  • pół łyżeczki curry
  • trzy szczypty zmielonej gałki muszkatołowej
  • trzy szczypty białego, mielonego pieprzu
  • trzy szczypty przyprawy garam masala
Dynię umyć, przekroić na pół, wydrążyć i pokroić na średniej wielkości kawałki. Rozłożyć na blasze, posypać solą i włożyć do piekarnika rozgrzanego do 180°C, piec około 20 minut (do miękkości). W międzyczasie pokroić w kostkę cebulę, posiekać czosnek i na bardzo małym ogniu zeszklić na łyżce masła.
Po wyjęciu i przestygnięciu dyni usunąć z niej skórkę i przełożyć do garnka ze zeszkloną cebulą i czosnkiem. Całość zblendować na gęste puree. Dodać wody i wymieszać - według uznania, wszystko zależy od tego, jaki gęsty krem chcemy uzyskać. Jeżeli w zupie są jeszcze grudki po niedokładnym zblendowaniu to należy powtórzyć miksowanie. Dodać przyprawy (podaję orientacyjne proporcje - jeżeli czegoś nie lubimy można dodać mniej i odwrotnie), zagotować i na koniec doprawić do smaku solą. 

Smacznego!

niedziela, 24 sierpnia 2014

(14) Niedziela dla włosów: drożdże, kakao, bałagan i...

     Deszcz lejący się z nieba nie nastraja pozytywnie, a ja leczę depresję robiąc zakupy przez Internet, przeglądając katalogi i zastanawiając się czego jeszcze mi potrzeba... Są też dobre strony jesiennej pogody, bo dokładnie zajęłam się moimi włosami. 


     Do tej niedzieli przystąpiłam bardzo sumiennie. Wszystko zaczęłam od zmoczenia włosów i nałożenia na skalp odżywki, którą chcę przyspieszyć porost (oczywiście teraz jestem bardzo nakręcona na wspólną akcję zapuszczania, więc się staram). Odżywcza maseczka dla skóry głowy składała się z 2,5 łyżeczek Kallosa Latte, 1 i 1/2 łyżeczki drożdży oraz dwóch łyżeczek olejku łopianowego z czerwoną papryką. Taką miksturę nałożyłam na skalp, owinęłam szczelnie torebką foliową i podgrzałam suszarką. Zmyłam po 40 minutach szamponem Biovax do włosów farbowanych. 


     Kolejna część pielęgnacji zaczęła się od przygotowania drugiej maski na długość - 3 łyżeczki maski Romantic z olejkiem arganowym + 1,5 łyżeczki kakao (byłam bardzo zachęcona efektami, jakie kakao dało na włosach Ewy). No nie powiem, taka mikstura zachęcająco nie wyglądała... Grudki, oddzieliła się woda, ale przynajmniej zapach był nieziemski. :) Podczas nakładania odżywki na włosy spotkałam same problemy - pasma od razu zrobiły się szorstkie, nie wspominając o tym, że w gratisie musiałam czyścić wannę. Znów całość zawinęłam w reklamówkę i spłukałam po 10 minutach. Włosy były bardzo szorstkie, więc umyłam je jeszcze samą maską Romantic i to był strzał w dziesiątkę, bo włosy były niesamowicie miękkie. 

Wysuszyłam, nałożyłam odrobinę jedwabiu GP, i teraz cieszę się z mega blasku, puszystości, lekkości i odbicia od nasady. To nie był ostatni raz, kiedy kakao gościło na moich włosach. :)

A tak pasma prezentują się po 10 minutowym koczku i nierozczesane, zdjęcie z fleszem:


Do jutra na pewno się ułożą i będę mogła zachwycać się lekkimi jak piórko falami :)

Zapuszczamy włosy!


     Cześć Dziewczyny! :)

     Z racji tego, że postanowiłam przyłączyć się do wspólnej akcji zapuszczania włosów, którą zorganizowała Eter pozwoliłam sobie na luźniejszy post. :) Po więcej informacji koniecznie klikajcie w powyższy baner, jest czas żeby się jeszcze zgłosić. 

     Pielęgnację zaczęłam 21.08.2014r. i długość kontrolnego pasemka moich włosów w tym dniu wynosiła 36cm. Nie planuję póki co podcięcia, choć wiem, że będzie to pewnie konieczne za jakiś czas. 

Przy pomocy jakiej broni będę walczyć o przyrost?

Joanna, kuracja wzmacniająca (stosuję od 10.08)
Olejek Green Pharmacy z czerwoną papryką (przed myciem na kilka h/całą noc nałożony na skalp)
Odżywcze maseczki do skóry głowy, które mam zamiar sama kręcić (przed myciem, na mokre włosy - a raczej skalp)

Po skończeniu kuracji Joanny wybiorę inną wcierkę, być może powrócę do tych naturalnych, chciałabym też wypróbować jakąś nową dla mnie, sklepową.
Po zużyciu olejku z czerwoną papryką skuszę się na wersję z olejkiem herbacianym i rozmarynem, o którym wczoraj czytałam na blogu Kosmetykoholiczki (klik).

Poza tym... Zdrowa dieta, postaram się jeść więcej produktów wpływających na włosy, jak siemię lniane czy nasiona chia.


23.08.14r.

Ktoś jeszcze ma chęć przyłączyć się do walki o dodatkowe centymetry? :)

sobota, 23 sierpnia 2014

Po miesiącu diety...

     ...a raczej miesiąc po zmianie stylu odżywiania. Dziś rano wstałam, sumiennie zważyłam się jak co tydzień, a teraz przychodzę do Was z tym podsumowującym (i motywującym, jeżeli ktoś poszukuje motywacji) postem. Zacznę od tego, że śmiało mogę nazwać się specjalistką od diet. Kopenhaska, kapuściana, bezglutenowa, oczyszczająca - czego ja w swoim życiu nie przerobiłam? Trzy lata temu na dłużej zostałam przy diecie niełączenia zmiksowanej z dietą 1000 kcal (a nawet 500 kcal, taka byłam mądra!), przez pół roku schudłam w porywach do 13,5kg, ale w dwa lata lenistwa prawie udało mi się wrócić do starej wagi. Po powrocie z tegorocznych wakacji powiedziałam sobie dość i wzięłam się za siebie, o czym wspominałam w jednym z postów. W tym momencie pozwolę sobie przekleić opisane tam zasady, skomentować je i dodać nowe, o których podczas pisania tamtego posta zapomniałam.



1. regularne posiłki co trzy godziny (cztery/pięć w ciągu dnia)
tego dzielnie się trzymam, choć czasem jestem zabiegana i nie mam możliwości zjedzenia, wtedy po prostu okres pomiędzy posiłkami wydłuża się do kilku godzin więcej
2. małe porcje (nie większe niż wielkości dwóch ściśniętych pięści)
tej zasady też dzielnie pilnuję, dzięki regularnym posiłkom nie bywam głodna, a nawet jeżeli dopadnie mnie burczenie nie daję się wciągnąć w większe porcje, bo wiem, że małą też się najem
3. picie dużej ilości wody (min. 1,5l dziennie, jednak nie wcześniej, niż 0,5h po jedzeniu)
wypijam co najmniej 1,5 litra wody gazowanej (bo taką lubię, niegazowanej nie toleruję), po ciężkostrawnych posiłkach zaparzam sobie ukochaną czerwoną herbatę (innej też nie toleruję); czasami rozcieńczam 100% sok z wodą w stosunku 1:1, wtedy mam zdrowy gazowany napój :)
4. zero mąki i jej przetworów (pieczywa, makaronów, panierek, pierogów - chociaż od czasu do czasu robię miejsce w jadłospisie na makaron, który kocham)
ok, z mąki nie zrezygnowałam tak jak to sobie wymarzyłam - na początku jadłam sporo pszennego makaronu, teraz dołożyłam też sobie żytni chlebek, by moje jelita odzyskały regularną pracę, bo z tym podczas diet mam problem
5. zero białego cukru w każdej postaci (ciast, ciasteczek, cukierków, słodkich napojów)
nie jem cukru w żadnej postaci, jedynie dwa razy podczas upałów pozwoliłam sobie na pyszne, ale małe lody; poza tym - zero słodyczy i jest mi z tym bardzo dobrze! jeżeli koniecznie chcę coś osłodzić to robię to przy pomocy naturalnego miodu
6. warzywa/owoce co najmniej dwa razy dziennie 
nie pilnuję tego, ale zdarza się, że jem je 4 razy dziennie
7. ostatni posiłek najpóźniej 2h przed snem
minimalnie 2h, lubię kłaść się spać z pustym żołądkiem :)
8. najważniejsze - niełączenie produktów (węglowodanów z białkiem)
bardzo tego pilnuję, ale podczas śniadania pozwalam sobie na małe odstępstwa

+ kilka zasad, o których nie wspominałam:
  • soli używam bardzo oszczędnie, do potraw sypię maksymalnie 3 szczypty ukochanej soli himalajskiej;
  • staram się nie pić alkoholu, raz w tygodniu skuszę się jedynie na lampkę wytrawnego wina;
  • śniadanie to najważniejszy posiłek, więc zawsze jem białko - trawi się najwolniej, szybko jesteśmy po nim syci na długi czas;
  •  wysoko przetworzonej żywności mówię stanowcze nie! od kiedy z niej zrezygnowałam nie mam problemu z bólem głowy, który dotykał mnie prawie każdego wieczoru, teraz wiem czemu... ach, ta chemia...;
  • dzięki wyżej wymienionemu punktowi wyeliminowałam z diety syrop glukozowo-fruktozowy - tani, słodki syrop, który czai się dosłownie wszędzie, a jest w dużym stopniu odpowiedzialny za przyrost wagi i otyłość;
  • zupełnie przypadkiem i nieprzemyślanie zrezygnowałam z mięsa, które przestało mi smakować, nie tęsknię za mięsnymi daniami :)

Mój przykładowy jadłospis: 

śniadanie:
serek wiejski + pomidor / jajecznica + kromka ciemnego pieczywa / kleik ryżowy gotowany na mleku 

II śniadanie:
świeże owoce: banany, brzoskwinie, maliny, borówki - to co lubicie! / kanapki z ciemnego pieczywa z domowym masłem migdałowym / koktajle z dowolnie mieszanych warzyw i owoców/ pożywna zupa (ulubiona)

obiad:
kasza jaglana, kasza gryczana z warzywami / orientalny makaron spaghetti z warzywami / spaghetti z sosem pomidorowym i odrobiną ulubionego sera / pieczona cukinia i ziemniaki / omlet z jaj i mąki ziemniaczanej / cannelloni z sojowym farszem

podwieczorek:
owoce i warzywa / pancakes z kaszy jaglanej oraz inne dania wymienione w II śniadaniu

kolacja: 
coś lekkostrawnego: owoce i warzywa / budyń z nasion chia / popping z amarantusa z jogurtem naturalnym i łyżką miodu

Kilka zdjęć:
Kasza gryczana z warzywami
Kleik ryżowy z brzoskwinią
Orientalny makaron spaghetti
Pancakes z kaszy jaglanej z borówkami i miodem
Mała, słodka, grzeszna przyjemność - lody Oreo - mniam!
Dorsz z kurkami i fasolą szparagową gotowany na parze
Miseczka malin - mój smak lata
Pstrąg łososiowy z warzywami smażony bez tłuszczu
Kanapki z chleba żytniego z domowym masłem migdałowym, posypane różową solą i z plasterkami suszonej śliwki
Pieczone bataty z czosnkowym sosem z jogurtu naturalnego
Zupa krem z dyni w orientalnym klimacie :)
Budyń z nasion chia z malinami
Wszystkie przepisy pochodzą raczej z mojej głowy i gdybyście chciały na coś przepis to chętnie się podzielę, tylko dajcie znać :)

Na koniec najważniejsze, czyli rezultaty mojej diety po miesiącu.
W pierwszym tygodniu straciłam najwięcej, bo prawie 3 kg. Świadczy to tylko o tym, jak bardzo mój organizm potrzebował oczyszczenia i zdrowej żywności - od razu poczułam się lżejsza, brzuch mi się wyprasował i czułam, że nie jestem już napompowana wodą nagromadzoną w organizmie. Przez kolejne dwa tygodnie traciłam już mniej niż 1 kg tygodniowo, czyli bardzo bezpiecznie. :) W czwartym tygodniu postanowiłam przyspieszyć metabolizm i zrzuciłam aż 2 kg. Dołożyłam także codzienne przysiady, by wzmocnić tyły. ;) Łącznie straciłam aż 6,6kg!
Nie bywam głodna, czuję się lekko i zdrowo.
Jedynym minusem diety są niedoskonałości mojej cery, wynikające ze spożywania dużej ilości białka pochodzenia mlecznego, ale o tym co i jak na pewno napiszę osobny post.
Póki co, przede mną kolejny miesiąc walki o wagę idealną.

Jak jest u Was z odżywianiem? Staracie się uważać na to co jecie, czy raczej wręcz przeciwnie?

czwartek, 21 sierpnia 2014

Romantyczny makijaż (2): róż, brąz, burgund


     Cześć Dziewczyny! :)

     Robiąc porządki w wielkim pudle z cieniami do powiek odnalazłam prawdziwą perełkę - duochromowy pigment Bell o różowej bazie opalizujący na złoto. To cudeńko miało grać główną rolę w dzisiejszym makijażu, jednak w efekcie końcowym cień został zepchnięty na drugi plan, dlatego pokazuję Wam jego swatch na końcu posta. 



Takie kolory idealnie sprawdzą się na ciemniejszych karnacjach. Ja czułam się w tym wydaniu bardzo blado (jak topielica!), musiałam użyć sporo bronzera. :)


Prawda, że jest wyjątkowy? Musi liczyć sobie sporo lat, od długiego czasu Bell nie oferuje już sypkich cieni.

Co myślicie o makijażu?