Do pojemnika, gdzie mieszałam wszystkie "składniki" wrzuciłam: resztkę pokruszonego bronzera Glam Bronze dla blondynek (nr 101); Słońce Egiptu firmy Euphora; brązowe i różowe kuleczki z pudru rozświetlającego Oriflame; dość ciemny puder Constance Carroll (13 tea rose).
Wszystko dokładnie pokruszyłam i wymieszałam ze spirytusem salicylowym (zawsze dodaję na oko, lepiej dodać mniej, a potem ewentualnie dolewać, żeby uzyskać dość gęstą papkę). Mazidło przełożyłam do pustego opakowania po bronzerze.
Do masy dokładałam chusteczkę higieniczną i odciskałam nadmiar spirytusu, przy okazji wygładzając powierzchnię kosmetyku. Na koniec dodałam małe zdobienie (nie wyszło zbyt piękne, wiem - lepiej odczekać godzinę i później coś wytłoczyć, ale ja jestem kąpana w gorącej wodzie :))
A tutaj mamy efekt - uzyskałam dokładnie to co chciałam. Jednak bronzer bardziej przypomina mi rozświetlacz w kolorze słońca - ja jednak jestem bardzo zadowolona!
Bardzo często robię "kosmetyczne DIY", uwielbiam bawić się w tego typu rzeczy, a przy okazji wykorzystywać nieużywane produkty. Może chciałybyście zobaczyć jakieś specjalne DIY?
Fajny pomysł, niestety nie dla mojej świecącej się buzi...
OdpowiedzUsuńuwielbiam glam bronze z L'oreala ♥
OdpowiedzUsuń