Moje włosy chyba wyczuwają moment, kiedy najbardziej mi zależy na ich nienagannym wyglądzie. Mimo nawilżającej kuracji (która zazwyczaj daje świetne rezultaty) po wysuszeniu były suche, szorstkie w dotyku i nie ułożyły się najlepiej. Myślę, że przedobrzyłam z produktami. O niezadowalający efekt winię naftę kosmetyczną (nie wiem co podkusiło mnie do jej wykorzystania...) i olejek z Avonu, który nie potrafi dociążyć moich włosów. Wątpię, by wina leżała po stronie testowanej nowości, czyli maski z Isany, bo gliceryna (tu wysoko w składzie) zawsze robi dobrze moim włosom. :)
1. Olejowanie
Do olejowania włosów użyłam nafty kosmetycznej. Trzymałam ją nie dłużej niż 15 min, licząc na efekt gładkich i dociążonych włosów. Niestety, jak wiecie, było wręcz odwrotnie.
2. Mycie
Do mycia włosów użyłam resztek szamponu Elseve Nutri-Gloss Crystal. To jeden z moich ulubieńców, ładnie nabłyszcza i sprawia, że już podczas mycia włosy robią się bajecznie miękkie.
3. Odżywka
Postępując zgodnie z zasadami pielęgnacji włosów szklistych, nałożyłam maskę Kallos Latte. Tradycyjnie, na 10 minut. Jej zapach jest dla mnie aromaterapią. :)
4. Maska
Tu przyszedł czas na wspomnianą nowość - maskę Isany z olejkiem arganowym. Nie mogę na jej temat powiedzieć nic więcej, poza tym, że znośnie pachnie, bo użyłam jej po raz pierwszy. Pokładam w niej jednak jakieś nadzieje (ale nie za duże, bo za cenę 5zł nie oczekuję cudów), dlatego zabieram się do konkretniejszych testów!
5. Olejek
Po umyciu nałożyłam silikon od połowy długości włosów, bo zależało mi na zdrowym wyglądzie włosów. Nie dociążył on jednak dostatecznie włosów, mam wrażenie, że wręcz tylko potęgował efekt suchości. Dwa lata temu sprawdzał się znacznie lepiej, dlatego chętnie do niego wracałam, teraz jednak jestem rozczarowana.
6. Suchy szampon
...a raczej gwóźdź do trumny. Użyłam go po raz drugi, i jestem coraz bliższa stwierdzenia, że ten preparat nie jest dla moich suchych włosów. O ile inne wersje (klasyczna i tropikalna) sprawowały się całkiem nieźle, tak z XXL volume już tak kolorowo nie jest. Chciałam uzyskać dużą objętość, a zamiast tego miałam plątaninę włosów.
Tak wyglądały moje włosy (na zdjęciu nie wyglądają tak tragicznie, ja na żywo czułam się z nimi fatalnie). Przestrzegam, nie eksperymentujcie, gdy zależy Wam na wizualnym efekcie!
Możecie dostrzec też to, czego w mojej czuprynie nie lubię najbardziej - z prawej są podatne na skręt, lewa ledwo co układa się w najdelikatniejsze fale...
Bardzo ładny kolor włosów! :)
OdpowiedzUsuńNa zdjęciu Twoje włosy wyglądają pięknie. Też tak mam, że cześć włosów pięknie się faluje, a druga znacznie mniej. Masz jakiś na to sposób ?
OdpowiedzUsuńByły bardzo suche i szorstkie w dotyku, zdjęcie tego nie oddało. :) Niestety nie mam na to sposobu, staram się nie zwracać na to uwagi. Zawsze po myciu i wyszuszeniu zawijam włosy wokół własnej osi i podpinam je na czubku za końcówki (mam nadzieję, że da się to wyobrazić), ale mimo to lewa strona jest znacznie mniej falowana niż prawa... Taka uroda naszych włosów :)
UsuńKobieto nie marudz ,skręt jest równy i ładny a wlosy super !!
OdpowiedzUsuńCzasami też mam wrażenie, że włosy po jednej stronie kręcą mi się bardziej - ale to pewnie tylko nasze paranoje :D
OdpowiedzUsuńnafty jeszcze nigdy nie używałam i troch obawiam się po nią sięgnąć, wciąż jestem pełna wątpliwości